Mam w domu dwa, 2 miesięczne szczeniory, z którymi przyszło mi pracować. Radość z obcowania
z grzdylami jest bezcenna, a rejestrowanie ich postępów sprawia mi ogromną przyjemność.
No właśnie mi szczeniory sprawiają radość, ale Goyka jest innego zdania. Zauważyłam, że od momentu pojawienia się szczyli w domu nasze (moja i Goyki) relacje znacznie się pogorszyły,sucz chodzi przybita, bawi się ze mną na pół gwizdka, o jakości pracy nie wspomnę. Fakt, faktem, mam dla niej mniej czasu przez co nie pracujemy chwilowo nad nowymi elementami, ale zawsze mam dla niej czas na zabawę i trening - tak myślałam do wczorajszego wieczora.
Późną nocą przyszło olśnienie- kiedy sucz ostetnacyjnie poszła na podłogę - zamiast jak zwykle zasnąć przy mnie.
Jest takie powiedzenie: jeśli jakieś działanie nie przynosi oczekiwanych efektów, musisz zmienić działanie:).
I to właśnie zrobiłam - zaczęłam od najprostszej rzeczy - sucz jako pierwsza miała trening - przez to, że byłam w miarę wypoczęta miałam dlaniej niezbadane pokłady cierpliwości, a sucz po małej dyskusji włączyła się i zaczeła ze mną współpracować.
Później pozwoliłam jej nawiazać relacje z szczeniorami, a na koniec zafundowałam jej kilka minut naprawdę fajnej zabawy.
W ten sposób odzyskałam wiele z mojej Goyki :).
Okazuje się, że bardzo często zapominamy o podstawowych zasadach we współpracy z własnymi psami.
Psy trenerów nie mają łatwo.